13 czerwca 2011

BEZGRANICZNIE UFAŁ BOGU - Z ks. kard. Angelo Amato, prefektem watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, rozmawia ks. Wojciech Tarasiuk

FOT. A. MARI
Na czym polega "przepis na świętość" pozostawiony światu przez Jana Pawła II?
- Myślę, że ma on wiele składników, ale pierwszy i najważniejszy to wiara. Jan Paweł II był człowiekiem wiary, człowiekiem wiary jak Abraham i jak Maryja, wiary, która była całkowitym i bezgranicznym zaufaniem Bożej Opatrzności i zwycięstwem łaski nad złem. To pierwszy aspekt. Drugi, który także wypływa z wiary, to komunia z Bogiem, a więc mistycyzm. O Janie Pawle II mówiono, że był wielkim ewangelizatorem i misjonarzem, i to prawda, ale myślę, że był On przede wszystkim wielkim mistykiem. Komunia z Bogiem w nieustannej modlitwie, od rana do wieczora. Ten drugi aspekt Jego duchowości i Jego osobowości wywierał na mnie zawsze ogromne wrażenie. Wiara i misyjność.



 To, co zawsze w Nim podziwiano: rozmach, entuzjazm, dalekowzroczność, a zwłaszcza ogromna troska o głoszenie Ewangelii wszystkim ludziom, a więc Jego duch misyjny wyrażający się w niezliczonych podróżach, które nie były tylko odwiedzinami lokalnych wspólnot i kościołów, ale wielkimi podróżami mającymi na celu głoszenie Chrystusa.

Czy dyspensa udzielona przez Papieża Benedykta XVI w kilkanaście dni po pogrzebie Jana Pawła II była takim "uprzywilejowanym pasem drogowym" na drodze do beatyfikacji? Czy nie było to próbą odpowiedzi na presję mediów, które przejęły i uczyniły swoim przekonanie ludzi zgromadzonych na pogrzebie skandujących słowa: "Santo subito!" (Święty od zaraz, natychmiast)?
- To prawda, już na początku pontyfikatu Ojciec Święty Benedykt XVI udzielił dyspensy od pięcioletniego okresu oczekiwania na rozpoczęcie procesu przyszłego kandydata na błogosławionego. Znalazło się więc miejsce i czas na zgromadzenie i przeanalizowanie dokumentacji, przesłuchanie świadków, napisanie Positio. Można mówić o tym "uprzywilejowanym pasie drogowym" w tym sensie, że proces ten rozpoczęty natychmiast nie miał nic przed sobą ani nic za sobą. 



W żadnym jednak razie to swoiste uprzywilejowanie nie oznaczało zaniechania niezwykłej dokładności i skrupulatności w analizie cnót i samego cudu. W jakimś sensie można powiedzieć, że to niezwykłe zainteresowanie mediów przyniosło pozytywny efekt, nie tyle jeśli chodzi o przyspieszenie samego procesu, ile o fakt, że media informowały o każdej jego fazie, dostrzegając, że był on niezwykle starannie i dokładnie prowadzony. Proces beatyfikacyjny pokazał jeszcze dobitniej, jak wielką postacią był ten Papież i że ukazanie Jego świętości nie potrzebowało żadnych dodatkowych presji, bo była ona wystarczająco umotywowana Jego życiem.

Jan Paweł II jest uznawany za wielkiego świadka przeżywania choroby w wierze. Sposób, w jaki niósł krzyż swojej choroby i cierpienia, jest jednym z głównych motywów przekonujących nas o Jego świętości. Jakie znaczenie dla współczesnego chorego świata może mieć to świadectwo cierpienia przyjętego i ofiarowanego Bogu przez Jana Pawła II?
- Zacznę od stwierdzenia, że cierpienie jest faktem wpisanym w człowieczeństwo. Jan Paweł II pokazał piękne oblicze człowieczeństwa, kiedy był młodym biskupem, młodym kardynałem i młodym Papieżem. Także wtedy, kiedy nazywany był Papieżem sportowcem, otwartym na dynamizm apostolski, pełnym sił i zdrowia.



 Później, po zamachu na placu św. Piotra, 13 maja 1981, zdrowie i siły zostały mocno nadszarpnięte i zwłaszcza w ostatnich latach widzieliśmy Papieża jako człowieka cierpiącego fizycznie, ale o perfekcyjnej jasności umysłu, zawierzającego bezgranicznie Bogu i oddającego siebie i swoje cierpienia w Jego ręce. Powtarzał On praktycznie swoim życiem słowa św. Pawła z Listu do Kolosan: "W moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego ciała, którym jest Kościół" (Kol 1, 24). Uważam, że cierpienie jest ostatnim przesłaniem Ojca Świętego, które pozostawił nam zwłaszcza w ostatnich dniach, jest przesłaniem mówiącym, że jest ono częścią naszego życia i że odpowiednio przyjęte i przeżyte może nas przygotować na spotkanie z Chrystusem. W ten właśnie sposób Jan Paweł II otworzył całemu światu okno, przez które spojrzeć można pogodnie na eschatologię i śmierć.

Benedykt XVI w encyklice "Spe salvi" napisał, że społeczeństwo, które nie jest w stanie zaakceptować chorych i sprawić, by cierpienie zostało duchowo przyjęte, jest społeczeństwem okrutnym i nieludzkim. Dlaczego świat, który widzi w Janie Pawle II "giganta wiary", nie jest w stanie lub nie chce naśladować Go i zrozumieć, że miara człowieczeństwa ujawnia się w relacji z cierpieniem i z cierpiącym?  
-
Ten, kto odnosi się z szacunkiem do cierpienia i cierpiącego, potrafi uszanować też życie. Kto szanuje życie w całej jego pełni, uszanuje także potrzebujących pomocy. Problemem jest nie to, by świat zrozumiał. Problemem jest raczej, by Kościół nigdy nie zaprzestał nauczania w tym właśnie aspekcie. Cierpienie jest rzeczywistością przynależną ludzkiej egzystencji po grzechu pierworodnym. Śmierć także jest cierpieniem i jest częścią tej rzeczywistości, ale powtarzam, cierpienie nie jest częścią negatywną, co najwyżej pozwala dostrzec i zrozumieć kruchość naszego człowieczeństwa. Cierpienie może stać się, jak pokazuje przykład życia wielu świętych, trampoliną do osiągnięcia perfekcji ludzkiej i chrześcijańskiej. W takim znaczeniu cierpienie może stać się nie tylko rzeczywistością pozytywną, ale nawet uświęcającą.

Jakie dziedzictwo duchowe pozostawia Papież Polak swojej umiłowanej Ojczyźnie?
- Myślę, że zostawia On przede wszystkim swoje serce, które tę Ojczyznę tak umiłowało. Dla niej poświęcił wszystkie zdolności intelektualne i siły fizyczne, pracując nad tym, by upadł reżim totalitarny i aby zatriumfowała wolność, tak aby i Polacy mogli żyć jak większość ludzi na świecie i mieli wolność wyboru. Oczywiście dzisiaj rolą Kościoła i biskupów jest wysiłek, aby w tym darze wolności znalazło się także poszanowanie tożsamości chrześcijańskiej ochrzczonych, a zatem motywacja już nie tylko społeczno-polityczna, ale motywacja czysto duchowa i religijna tej tożsamości chrześcijańskiej.

Eminencjo, przez Jana Pawła II został Ksiądz Kardynał ustanowiony sekretarzem Kongregacji Doktryny Wiary, z Jego rąk otrzymał także święcenia biskupie. Jakie ma Ksiądz Kardynał osobiste wspomnienia ze spotkań z Nim?
- To, o czym ksiądz wspomniał w pytaniu, to są już niektóre z tych wydarzeń głęboko zapadających w pamięć. Moje święcenia biskupie czy wizyty robocze, jakie składałem Mu jako sekretarz Kongregacji, były spotkaniem z ogromną osobowością Papieża, który przyjmował mnie z ogromną prostotą, słuchał z wielką uwagą, dyskutował nad problemami z ogromną troską, w sposób bardzo otwarty i trafiał zawsze w sedno sprawy i sytuacji.







 Moje wspomnienie o Nim jest przywołaniem w myślach Papieża mającego niesłychaną zdolność cierpliwego słuchania innych. Zanim zostałem sekretarzem Kongregacji Nauki Wiary, byłem proszony o konsultacje w różnych kwestiach teologicznych i zawsze mnie w Nim uderzała ta ogromna zdolność wsłuchiwania się w innych, której niejednokrotnie nie dostrzegałem u niektórych moich kolegów czy przełożonych. Papież przede wszystkim słuchał z uwagą, nigdy nikomu nie przerywał. Słuchał tego, co prezentowała czy proponowała grupa teologów, po czym w kilku zaledwie słowach potrafił to streścić, dochodząc do źródła problemu i przekazywał także własny punkt widzenia czy osąd.


 To ten właśnie dar wsłuchiwania się w innych sprawił, że Jego pontyfikat to było nieustanne wsłuchiwanie się w głos ludu Bożego, biskupów, kapłanów, artystów, ludzi kultury, ale także najprostszego nawet człowieka. Odpowiadając na księdza pytanie, moje osobiste wspomnienie Jana Pawła II to właśnie obraz Papieża zasłuchanego, wsłuchującego się w głos Boga, a ponieważ zasłuchany był w Boga, był zawsze gotów słuchać drugiego człowieka.

Łączna liczba wyświetleń